Rozdział 16 "Nie wytrzymam. Podjadę się!"
Siedziałam jeszcze chwilę w kawiarni wpatrując się w otwarte
ówcześnie przez Monikę drzwi. Życie zawaliło się jej, ale i mnie. "Czy ja
zawsze wszystkim muszę rozwalać życie?!" zapytałam sama siebie w głębi
duszy. Jeszcze chwilę później mój umysł zaczął wymyślać wszelakie scenariusze
"jak ja się pokaże w szkole?" ,"czy ona kiedyś mi wybaczy?",
"Jak będą wyglądać moje relacje z Wellingerem?"... Z zamyślenia
wyrwało mnie chrząknięcie kelnera
-Tak? -zapytałam
-Podać coś?
-Nie... Dziękuję bardzo, ale ja już wychodzę... Do widzenia-z
lekkim zakłopotaniem opuściłam kawiarnię. Na polu powiewał chłodny wiaterek,
który ochładzał nieco bardzo upalny dzień. Stałam na chodniku i miałam wrażenie,
że każda osoba, która obok mnie przeszła mnie nienawidziła... Wzrok ludzi
przeszywał mnie na wylot. Wcześniej czułam emitującą radość od innych ludzi, a
teraz gorycz i złość mimo iż większość z nich nawet mnie nie znała. W jednej
chwili zaczęłam biec. Przepychałam się pomiędzy tłumami ludzi, niektórych
przewracając ,a innych strącając z chodnika. Nikt nie usłyszał ode mnie
najdrobniejszego "przepraszam ".Biegnąc przed siebie niczym na
maratonie dotarłam do jednego z licznych w tym rejonie lasu. Panowała w nim
przerażająca cisza, przeszywana niekiedy jęczeniem starych, zmęczonych drzew.
Miejsce, w którym się znajdowałam przysparzało mi skojarzenia z mrocznymi krainami
z bajek Disneya. Czułam jak wszystko co mnie otacza mnie nienawidzi. Nie ważne,
że drzewa czy krzewy nie mają umysłu, ale i tak czułam, że mnie nienawidzą.
Znów dostawałam ataków depresji i smutku z powodu doskwierającej samotności.
Powoli traciłam wszystkich. Andi okazał się zupełnie kimś innym kim wydawał się
być, Weronika powoli miała mnie dość (w każdym bądź razie miałam takie
wrażenie), Monika mnie nie znosi i znając jej popularność w szkole i w klasie
nastawi przeciwko mnie też innych, a z rodzicami nie utrzymuję kontaktu czyli
na to wychodzi, że wszystko stało się nędzne i bezwartościowe. Usiadłam pod
drzewem opierając się o jego pień. Czułam się tak okropnie, że marzyłam tylko o
tym żeby usnąć i nigdy się nie obudzić.
*Oczami Andreasa*
Po całym zajściu obok parku linowego spakowałem się, rzuciłem
krótkie "cześć" kolegom i trenerowi po czym odjechałem kierując się
ku domu, po drodze próbując skontaktować się ze Stefanią. Jednak nadaremnie,
cały czas nie odbierała, a na koniec włączała się sekretarka co świadczyło o tym
,że albo wyłączyła telefon, albo jej się rozładował lub nie ma zasięgu. No cóż odpuściłem. Później zaparkowałem
samochód pod domem wszedłem do środka i od samego progu zostałem zaatakowany
przez moją mamę, żebym zjadł zaległy obiad, którego nie raczyłem zjeść przed
wyjazdem.
-Andreas obiad masz na kuchence i idź zjeść od razu bo
wystygnie!
-Dzięki mamo, ale nie jestem głodny-rzuciłem hasłem i prędko
pobiegłem do swojego pokoju gdzie rzuciłem się na moje wielce wygodne wyrko.
Następnie podłączając słuchawki do telefonu włączyłem piosenkę "Numb"
zespołu Linkin Park, którą dostałem od Si za jedną z jej ulubionych .Była
całkiem fajna. Później po niej włączyłem "Don't stay",
"Faint" również tego samego zespołu. Nawet nie wiedziałem ,że w tak
szybkim tempie da się zmienić gatunek muzyczny z powolniej muzyki klasycznej i
pop'owej na rock mieszany z metalem i rapem. Minuty mijały szybko prawie tak
szybko jak wszystkie utwory odtwarzane ze smartfona. Nawet nie zdążyłem
spostrzec kiedy z godziny 17:40 zrobiła się 19:00. Wtedy
odłączyłem słuchawki i po raz kolejny wybrałem numer dziewczyny z naprzeciwka .Jednak
żadnych rezultatów oprócz "Cześć tu Si jeśli nie możesz się dodzwonić
zostaw wiadomość chętnie ją wysłucham" postanowiłem nagrać wiadomość
"Cześć Stefaniu wiem, że nie chcesz mnie widzieć bo zachowałem się jak
ostatni kawał dupka,ale błagam daj mi chociaż szansę to wszystko wytłumaczyć na
spokojnie... Odezwij się proszę cię. Twój Andi". Po chwili namysłu
wyjrzałem przez okno i stwierdziłem, że nic złego się nie stanie jeśli złożę Si
drobną wizytę. Wybiegając z domu niczym błyskawica przebiegłem przez drogę i
zacząłem się dobijać do drzwi mojej sąsiadki. Po kilku sekundach w drzwiach ujrzałem jej współlokatorkę.
-Cześć Weri, zastałem może Stefanię?
-To nie ma jej u ciebie?
-Nie, a co?
-Nic tylko wbiegła do domu jak torpeda, a wybiegła jeszcze
szybciej więc stwierdziłam ,że polazła do ciebie
-Nie... Mieliśmy drobne spiny i tak wyszło, że chciałem z
nią pogadać
-A dzwoniłeś do niej?
-Z tysiąc razy, ale ma wyłączony telefon
-Hym... No nie wiem... Słuchaj wejdź, może wróci...
-Dobrze...
Wszedłem do domu i usiadłem na kanapie. Mijała minuta za
minutą i godzina za godziną w tym czasie wypiłem dwie herbaty i wypaliłem trzy
papierosy... Tak ja czasem palę... Bardzo się martwiłem o moją najbliższą
przyjaciółkę, do której zaczynałem czuć coś więcej niż tylko przyjaźń.
Hejoooo :* Wiem nie było mnie aże dwa miesiące, ale w czerwcu brak czasu, a teraz wakacje... sami rozumiecie :) Jednak teraz zmobilizowałam się i postanowiłam napisać ten rozdział :) Zapraszam do czytania i komentowania :) Ps. Powolutku zbliżamy się do końca zostały nam tylko 4 rozdziały, które postaram się dać jeszcze w tym miesiącu :* Miłego czytania i do następnego ^^