Rozdział 11 "Weronika czemu zostawiłaś mnie z nim?!"
Rozmawialiśmy o wszystkim... O dzieciństwie o szkole o swoich "pierwszych miłościach" o znajomych o zainteresowaniach... No po prostu o wszystkim... Gadaliśmy całkiem na luzie jakbyśmy byli przyjaciółmi od zawsze.Dobrze nam się gadało... Trochę żartów też było, bo jakby niby mogło obejść się bez żartów, ja się pytam jak?
-Si opowiedzieć ci kawał?
-Pewnie!
-Tylko to jest taki trochę beton
-Wal śmiało
-Ok... A więc idą sobie Polak, Czech i Niemiec i spotykają diabła... Ten każe przynieść im jakąś roślinkę.Polak przyniósł tulipana, Niemiec dziką różę, a Czech jeszcze nie przyszedł... Diabeł kazał zjeść im to co przynieśli, a więc polak zjadł i nic Niemiec natomiast jadł śmiejąc się i płacząc jednocześnie... Dlaczego płaczesz?-spytał diabeł -Bo jem tą różę, a to boli... -A dlaczego się śmiejesz? -Bo Czech idzie z kaktusem- to był taki beton, że powinnam się zabetonować na śmierć, ale ja jednakże wybuchnęłam śmiechem
-Dobre to!
-No to teraz ty mów jakiś kawał...
-Nie mam kawału...
-To jakieś opowiadanie, wierszyk, cokolwiek
-No to wierszyk... Za górami za lasami była skocznia wraz z skoczkami i pomyślcie moi mili, że w kombinezonach byli... Nart i gogli też nie brakło, ale tego jest zanadto... Już nie bądźmy tacy sztywni, bo będziemy wtedy dziwni, każdy chyba dobrze wie co osiągnąć kiedyś chce lecą, lecą nam skoczkowie, znów wygrali Norwegowie, a lot Niemca nie ma końca, znów Słoweniec ma zająca...
-Zarąbisty teraz go ułożyłaś?
-Tak... Ale moim zdaniem nie ma sensu
-Coś ty jest genialny!
-Dzięki
-A o co chodzi z Słoweńcem i zającem?
-Tak się u nas w Polsce mówi, że jak ktoś się wywróci to niby złapał zająca
-Aha...
Po tych słowach obydwoje staliśmy się trochę zmieszani nie mam pojęcia dlaczego. Słońce chowało się za górami, a świerszcze i ptaki dalej grały koncerty było tak dziwnie romantycznie... W pewnym momencie poczułam, że ramie Wellingera mnie obejmuje i przyciąga do siebie... To było dziwne uczucie ale mimo wszystko położyłam głowę na jego ramieniu po czym usłyszałam cichy szept
-Nie jest ci zimno?
-Nie a tobie?
-Mnie też nie
-Będziemy tu spać?
-Chyba nie...
Spojrzeliśmy na siebie... Czemu zawsze kiedy patrzę się w oczy Wellingera to one tak błyszczą? Ja się pytam czemu?! Mniejsza z tym... Nasze nosy prawie się tykały jednakże w ostatnim momencie po prostu opamiętałam się
-Hola, hola co ty robisz?!-krzyknęłam
-Myślałem że...
-To nie myśl tyle
Zerwałam się i bez względu na wołanie dobiegające zza moich pleców udałam się w drogę powrotną do domu z buta.Było ciemno w dodatku szłam jakąś nieoświetloną, leśną uliczką... Totalna masakra... Postanowiłam zadzwonić do Weroniki
-Halo
-Cześć Weri jak na imprze?
-Zajebiście... Nie przeszkadzaj
-Dobra ,dobra a kiedy wrócisz?
-Około 3:00
-Dobra nie przeszkadzam baw się dobrze
-Pa
-Pa
Szłam dalej i miałam doła przez tego dupka... Czemu jak kogoś polubisz i zaprzyjaźnisz się to on musi myśleć tylko o tym co zrobić żeby cię pocałować albo kiedyś w przyszłości zaciągnąć do łóżka... To mnie po prostu dobija...
***
Godzinkę później byłam już pod domem... Weszłam do środka i nie zaświecając światła podążyłam do swojego pokoju... Otworzyłam na oścież okno słuchając dalszego śpiewu ptaków... A co zakłóca piękny spokój? Tak Andreas...
-Stefania przepraszam! Wiem, że tam jesteś! Si!
-Idź stąd!
-Si przepraszam naprawdę!
-Co myślałeś, że od razu będę twoja?! Idiota z ciebie...
-Wiem jestem kretynem i co na to poradzę?
-Daj mi przemyśleć pewne sprawy!
-Nie! Będę siedział pod tym ogrodzeniem dopóki mi nie wybaczysz!
-To sobie postoisz!
Nie spodziewałam się, że mój dom jest tak niski lub Wellinger tak wysoko umie podskoczyć... Przelazł przez bramę i chyba podskakując złapał się za mini balkon do mojego okna następnie wlazł mi do pokoju przez otwarte okno... I w dodatku do pokoju wszedł na kolanach ze złożonymi rękami...
-Przepraszam
-Dobra ogarnij się i wstawaj
-A wybaczysz mi?
-Wiesz co idź mi stąd!
-To znaczy, że co?
-Że muszę przemyśleć pewne sprawy
-Błagam! Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni
-Wyjdź-zaczęłam go wypychać
-Ale...
-Wyjdź!-był na samym końcu balkonu-Wyjdź!-zepchnęłam go...Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mogłam mu coś zrobić-Andreas?
-Ała...-usłyszałam to bardzo ciche i skromnie słowo
-Andreas nic ci nie jest?-nie odzywał się i zaczęłam się najnormalniej w świecie martwić... Zbiegłam szybko po schodach i wybiegłam z domu. Andi leżał tuż przy basenie
-Andreas?!
-Co?
-Przepraszam nie chciałam ci nic zrobić
-Ale zrobiłaś!-pozbierał się i wyszedł z mojej posesji zaznaczając trzaśnięcie furtką... Byłam załamana...
Super... Teraz Si będzie musiała się postarać i go przeprosić. .. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Już nie mogę się doczekać co będzie w następnym rozdziale
OdpowiedzUsuńŚwietny.Troszkę się wszystko pokomplikowało :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i czekam na kolejny :)
http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/
Super!
OdpowiedzUsuńAle kurczę szkoda, że Si nie przyjęła zalotów Wellingera :c
Pasują do siebie jak ulał...
Ja na miejscu Andiego również bym się obraziłam na Si...
Z niecierpliwością czekam na kolejny :*
Ooo. A już było tak słodko ;3 Szkoda Andiego ;c Już myślałam,że coś tam będzie i dalej mam nadzieję,że kiedyś będą razem ! Czekam na następny ! ;D
OdpowiedzUsuń