czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 6 "Czyli nie każdy facet to świnia?!"
Ja,Andreas i Weronika pobiegliśmy do budynku. Był już dzwonek więc musieliśmy się trochę spieszyć.
-Andi jak to tutaj wygląda?- zapytałam w pośpiechu
-Tu masz szafki na rzeczy typu książki i ubrania każda jest na kod- wskazał palcem na granatowe szafki stojące na równoległej ścianie do mojej klasy
-Dobra dzięki!
-Ale to nie teraz! Dziewczyny chodźcie, bo się spóźnimy na chemię, a to z naszym wychowawcą...
-Dobra już!
I pobiegliśmy korytarzem do naszej klasy.Było już chwilę po dzwonku po czy weszliśmy i równocześnie powiedzieliśmy
-Przepraszam za spóźnienie!
-Nic nie szkodzi siadajcie...- nawet nie zauważył, że weszły nowe osoby ale cóż nauczyciele... Miałam ławkę tuż za Andreasem, którą miałam dzielić z Weroniką.A więc siadłyśmy szybko wyjęłyśmy książki i zaczęłyśmy pisać.W trakcie lekcji Weronika mnie szturchnęła no to zapytałam
-Co chcesz?!
-Nic!- chwilę później znów mnie szturchnęła
-Co?!
-Nic!- i znów mnie szturchnęła tym razem oddałam jej, a ona znów mnie, a ja ją i tak było do 40 minuty lekcji kiedy nauczyciel skończył pisać i się odezwał.
-Aha zapomniał bym... Moi drodzy wśród was są nowe rówieśniczki Stefania i Weronika- wskazał na nas tylko trochę nie wyczuł z czasem, ponieważ ja trzymałam Werę za włosy, a ona mnie za koszulkę, a nasze wyrazy twarzy to takie "o co się rozchodzi?"Kilka osób z klasy wysiliło się na krótkie "cześć" jedynie takich trzech chłopaków zainteresowało się bardziej.
-Cześć dziewczyny... Adrian jestem- przemówił przez całą klasę bo siedział w pierwszej ławce, a my w ostatniej... Drugi podszedł i powiedział
-Elo laski ja mam na imię Sebastian...-mrugnął a nauczyciel warkną
-Krit do ławki!
-Tak jest panie psorze-powiedział z rękami uniesionymi do góry. A trzeci siedział obok więc tylko się obrócił w naszą stronę i dodał
-No hej panienki ja jestem Eryk
-No cześć wszystkim tak to ja ja to Stefania tak no ten, że tak się wyrażę...- wstałam i zaczęłam
-A ja jestem Weronika ta fajna miła, a czasem wredna no ten no...- wszyscy się na nas lamplili
***
Minęło kilka lekcji po czym piekło się zakończyło i wreszcie mogliśmy wydostać się z tego więzienia dla Niemcoli.Wyszłyśmy równo z Andim, a przed szkołą czekała już mamusia...
-O nie! Mama!-zaczął
-No co? Przynajmniej wrócisz samochodem...-odpowiedziałam
-Poprawka... Wrócimy wy też jedziecie
-Skoro nalegasz
Podeszliśmy do auta i do niego wsiedliśmy
-Cześć Andisiu jak w szkole?- zapytała troskliwie, a mnie znów się zbierało na śmiech
-Mamo daj spokój...
-Ah... No dobrze...
Ruszyliśmy w milczeniu, a czas urozmaicało radio ale przygody jak zawsze musiały być.Centralnie pod największą górką samochód zgasł, a spod maski zaczął wydobywać się dym
-Cholera co jest?- zaczął młody Wellinger chcąc wysiąść
-Andreasku zaczekaj chłodnica się zepsuła ojciec mówił żebym nie jechała ale chciałam was odebrać...
-Mamo!!! Po słuchaj kiedykolwiek ojca ok?
-Dobrze
-Super to teraz pchamy...
Wsiadłam ja Weronika i Andreas, a matka jego miała kierować tylko moja przyjaciółka... Powiedziała jednoznacznie, że nie ma zamiaru pchać auta...  Poszła na przód usiadła po turecku na masce i siedziała ja też chciałam
-Wera suń się!
-Nie!
-Wejżesz też chcę siąść!
-Nie! Idź pchaj!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Eh.. No dobra.
Poszłam do Andreasa i wspólnie pchaliśmy samochód pod górę, a Weronika? Robiła za kierunkowskaz i ewentualnie darła się w formie trąbienia.Ciekawie wyglądało. Cała ozdoba samochodu.Normalnie zamiast czterech obrączek w Audi to ją powinni dać...Po połowie godziny pchania samochodu byliśmy na miejscu wreszcie. Weronice nawet się nie chciało z maski schodzić... Oj przygody czekały nas jeszcze ciekawe...



Przepraszam że taki krótki następny będzie dłuższy
Jeżeli w ogóle chcecie następny :) Pamiętajcie
komy zawsze mile widziane :*            
    

piątek, 20 marca 2015

                      
  

Rozdział 5 "Cisza, spokój... Niespodzianka!"
Weszłam do domu i od razu natknęłam się na Weronikę, która od razu zrobiła mi wyrzuty... W zasadzie nie wiem o co, ale zrobiła mi wyrzuty co mnie bardzo zdenerwowało
-Stefania! Mogła byś chociaż czasem pomyśleć o mnie! Pomyśleć, że się martwię...- wybuchłam śmiechem
-Pomyśleć o tobie!? Przecież to ty ciołku nie zauważyłaś, że się wyciągnęłam tylko poszłaś wsiną w dal...
-Tak! Jeszcze zżuć winę na mnie!
-Dobra wal się! Idę spać! Bo jutro... Cholera jutro zaczyna się szkoła!
-No żeś Amerykę odkryła... Istny Krzysztof Kolumb... a z resztą jest 10:20, a ty idziesz spać?
-Uwierz nie wyspałam się...
-Heee... Dobra idź...
I tak też uczyniłam... Weszłam do pokoju i zerknęłam w okno po czym rzuciłam się na łóżko po czym znów wstałam zaciekawiona tym co w pośpiechu zobaczyłam przez okno... Owszem góry, to też... ale właśnie ten cudny widok zasłaniał mi taki jeden duży dom jednorodzinny. Dom Wellingerów. Weszłam ostrożnie pomiędzy dwie aksamitne, białe zasłony po czym spojrzałam na jedno z okien na piętrze domu sąsiadującego. Siedział w nim Andreas z kubkiem w rękach i zawzięcie wpatrywał się w nasz dom... W moje okno. Nie wiem czy wiedział. że jest moje. Patrzył bardzo melancholijnym spojrzeniem od czasu do czasu popijając napój z kubka.Jeszcze chwilę paczyłam się na zaistniałą sytuację po czym z powrotem rzuciłam się na wyrko... Usnęłam.
*Oczami Andreasa*
Ale ze mnie idiota... Tak, idiota. Paczę się jak kretyn na ten dom z przeciwka jakby to było nie wiem co. Całą Szi znam od wczoraj, a już się zachowuję jakby to była moja ukochana... Boże co za debil ze mnie. A co jeszcze bardziej mnie dobija? Tak, moje siostry... Mam dwie, ale w tym momencie odwiedziła mnie Tanja.
-Andreas mógłbyś skoczyć do sklepu po... - przerwa bo zobaczyła debila Andreasa pierwszego w melancholijnym nastroju- Andi co jest?- podeszła do mnie
-Nic- wysiliłem się na tak długie "nic", a wiedziałem że Tanji nie oszukam
-Nie kłam... Jakaś dziewczyna... Co jest przecież na swoje śliczne oczka możesz wyrwać wszystkie
-Oj Tanja ty nic nie rozumiesz!
-Właśnie rozumiem! Mój braciszek zakochał się!
-Tak! W dziewczynie poznanej wczoraj...
-Andi...?
-Czego?
-Dawaj, która może znam to ci pomogę ją wyrwać- myślałem, że zacznę ryczeć ze śmiechu
-Ta znad przeciwka
-Nowe sąsiadki? Która? Bo chyba są dwie...
-Jedna to Weronika Bellamy, a druga to Stefania-westchnienie-Krafet
-A która ci się podoba, a przede wszystkim która to która?
-Weronika to brunetka z blond końcówkami , a Stefania to szatynka z niebieskimi końcówkami...
-No nie wiem czy to odpowiednia dziewczyna dla ciebie
-A dlaczego nie?
-Wydaje mi się, że to taka zołza trochę
-Zołza to ty razem z Julią!
-Już spokojnie- i jak zawsze w takiej chwili podała mi czekoladę... Moją ulubioną Milkę z orzechami...
Porwałem słodycz z wystawionej do mnie ręki Tanji po czym zmierzyłem ją złowrogim wzrokiem, który miał jej uświadomić że nie jest mile widziana w tym pokoju...W zasadzie nie na darmo wieszałem tabliczkę na drzwiach o napisie "Keep out!"...
*Oczami Stefanii*
O kurde już 18! Przespałam dosłownie cały dzień! Muszę iść na obiad-kolację... Zeszłam na dół i trochę nie dowierzałam. Diethart w moim salonie z Weroniką chleją jakąś Niemiecką wódę.
-Dobry wieczór... Nie przeszkadzam?- zapytałam z nutką zdziwienia jak i złości
-Nie dlaczego...
-Nie pij tyle bo jutro do szkoły!
-Ale jak kolega wygrał... Czekaj co ty wygrałeś?- Zwróciła się do Didla
-Kwalifikacje...
-No tak, jak wygrał kwalifikacje to musieliśmy to uczcić!
-Dobra dobra...
Wzięłam z lodówki mleko po czym z chlebaka kromkę chleba i poszłam z powrotem do swojego pokoju... Trzeba było wypróbować nowy 80 calowy telewizor, nie? Wyszłam jakoś po schodach weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi kopnięciem... Następnie inteligentnie usiadłam na łóżku po czym odpaliłam TV z zaokrąglonym ekranem.  Leciała jakaś komedia to sobie oglądałam... Oglądałam... oglądałam i oglądałam do 20:00.Później leciał mecz więc znów oglądałam, oglądałam i oglądałam i tak zleciało do 22:30, a później leciał jakiś film wojenny, którego również nie zamierzałam sobie odpuścić... Wy pewnie myślicie " ta Stefania to tylko ogląda" otóż nie... Słuchałam jeszcze śmiechów i pożegnania dobiegającego z dołu... Po filmie włączyłam taki fajny kanał na cyfrowym Polsacie "metallica". Lecą tam dobre muzy więc... Włączyłam i na co się natknęłam? Na "Lost in the echo" Linkin Park... Zaczęłam wariować, bo kochałam tą piosenkę.Poczęłam skakać po łóżku i śpiewać z Chesterem (z wokalistą). Po zakończeniu mojego "singu" położyłam się na łóżku i słuchałam tego co leci po kolei. A na koniec usnęłam, a telewizorek dalej sobie grał... Rano TV nie dawał za wygraną muzyczka leciała cały czas... Była godzina 7:30! Na 8 w budzie! Szybko się zerwałam i pobiegłam do Weroniki, aby ją obudzić
-Wera wstawaj bo się spóźnimy!
-Że co?!
-Jest 7:30!
-O Holender!- również się zerwała, a ja pobiegła z powrotem do pokoju i ubrałam się i uczesałam po czym wrzuciłam kila książek do torebki i zbiegłam na dół. Byłam w leginsach, trampkach i koszuli włosy związane w kucyka. Szybko chwyciłam za jakieś jedzenie z czego zrobiłam kanapkę, a na koniec rzuciłam się do wyjścia bez drugiego śniadania bez picia... Tak samo uczyniła moja przyjaciółka. Była 7:50, a do szkoły kilometr a kluczyki do auta zniknęły! Cóż idziemy z buta... Wyszłyśmy z domu i z jego obszaru i tuż z chodnika ujrzałam Wellingera.
-Cześć Szi!- usłyszałam
-Cześć
-Może was podwieźć?
-Nie trzeba dziękuję
-A może jednak?
-Nie...
-Oczywiście, że jedziemy!- krzyknęła Weronika i zaciągnęła mnie pod sąsiedni dom
-To zaczekajcie chwilę- Andreas wszedł do garażu i próbował odpalić lecz zamiast tego słychać było tylko- Cholera paliwo! Mamo!
-Co Andreasku?- słychać było z piętra
-Podrzuć mnie i koleżanki do szkoły!
-Dobrze synku- tak kochana mamusia zawsze pomoże swojemu kochanemu jedynakowi 
Po chwili było widać czarne Audi matki Andreasa wyjeżdżające z garażu.Jak było już na ulicy Andiś podszedł i kulturalnie wypowiedział "zapraszam". Weronika wepchała się na przód, a ja z tyłu z Andreasem... W trakcie drogi się dopiero zaczęło
-Andisiu?
-Co mamo?
-Przypomina mi się jak woziłam cię takiego malutkiego do szkoły
-Yhym... fascynujące-powiedział z lekkim zażenowaniem
-I przypomina mi się jak kąpałeś się w rzece obok domu...- chciałam wybuchnąć śmiechem
-No super...
-A pamiętasz jak zapomniałeś drugiego śniadanie do szkoły?
-Mamo! Błagam nie rób obciachu przy znajomych!- powiedział załamany i równie zażenowany całą sytuacją
-Oj synku... Kocham cię- już myślałam że nie wytrzymam i wybuchnę ale na szczęście udało mi się powstrzymać śmiech...Byliśmy już na miejscu.
-Mamo powiedz tacie żeby zatankował moje auto
-Dobrze... A o której kończysz?
-Ja? O 15
-Dobrze przyjadę po ciebie- Andreas zrobił mega wkurzoną minę i się zaczerwienił. Trwało to dopóki nie weszliśmy na obszar szkolny
-Si?
-Tak?
-Do której klasy chodzicie?
-Do 2 D
-Ja też!
-Jej! Chodzimy razem!
-Ale teraz się pośpieszmy bo już dzwonek!
Wszyscy w trójkę pobiegliśmy do budynku. Ale atrakcje nas czekały jeszcze nieziemskie...

                                                 I jak? Podoba wam się :P Chcecie kolejny? :)
    

wtorek, 17 marca 2015



Rozdział 4 "Skoczno-muzyczna droga"  
Ja dalej jak wryta siedziałam przy blacie w restauracji z miną do której można by dolepić tylko trzy litery "WTF?". Byłam mocno zdziwiona, że Wellinger dał mi swój numer i to jeszcze tak dobrowolnie? Od kiedy to swoim psychofaneczkom rozdaje się numer na lewo i prawo? Nie wiem może jestem już staromodna...
-Ej! Ziemia to Stefanii- znów dostrzegłam dłonie swojej kumpeli przed twarzą
-Yyy... Co?!
-Zbieramy się bo nam jeszcze chatę obrobią
-Dobra już!- zwlekłam się leniwie z obrotowego krzesła chwytając za sobą nie zjedzoną kanapkę.
Weszłyśmy do pokoju zabrałyśmy swoje kurtki, rzeczy osobiste typu dowód, portfel, torebka i takie tam po czym podążyłyśmy ku recepcji by oddać klucze...
-W czym mogę pomóc?- zapytała kobieta z obsługi
-My chciałyśmy oddać klucze i się wykwaterować...- zaczęłam
-Proszę nazwiska
-Krafet i Bellamy
-Stefania Krafet i Weronika Bellamy tak?
-Tak
-Dobrze proszę zostawić klucze- położyłam je na blacie  po czym szłam w stronę drzwi wyjściowych ciągnąc za sobą Weronikę. Wyszłyśmy z budynku i w milczeniu podążyłyśmy ku domowi (tak poszłyśmy z buta). Szłyśmy po czym o coś się potknęłam i jak to się mówi zaliczyłam glebę i to nie byle jak bo na ulicę... Miałam kaca nie kontaktowałam i tak se leżałam, a moja przyjaciółka nawet nie spostrzegła że idzie sama... Jedzie samochód... Ja tylko w myślach "ja pierdziele ale się nawaliłam" nic poza tym nie myślałam. Usłyszałam pisk opon i czyjś krzyk po czym jakiś superbohater zgarnął mnie z drogi dla pojazdów. Nie myślcie sobie że to trwało nie wiem minutę... To całe wywalenie się, rozmyślanie, pisk opon... To był dosłowny ułamek sekundy.
-Nic ci nie jest?- usłyszałam cichy szept nade mną... W zasadzie ktoś musiał dużo wywnioskować, bo tak sobie beztrosko leżałam z zamkniętymi oczami. Otworzyłam... I kto nade mną wisi? Tak dobrze kombinujecie wisi nade mną Wellinger
-Nie nic mi nie jest...- również wyszeptałam. Zapewne całe zjawisko ciekawie wglądało, bo ja tak leże sobie na kolanach chłopaka, który przyklęknął i patrzył na moją twarz... To dziwne lustrował swoimi niebieskimi ślepiami moje szare i co w nich widział? Tego to ja nie wiem może wróżyła coś wróżka jedna .Po chwili ponownie odezwał się
-Pomóc ci wstać?
-Nie trzeba...
-Ale i tak pomogę- sam wstał i podał mi rękę abym uczyniła to samo
-Gdzie mieszkasz? Może cię podrzucić do domu?
-Nie trzeba
-Jednak nalegał bym
-No dobrze... Mieszkam tam za zakrętem- pokazałam palcem- w domu numer 96
-Naprawdę?
-Tak... A co?
-No bo tak się składa że jestem twoim sąsiadem- na twarzy mężczyzny pojawił się szyderczy uśmiech- A więc zapraszam- wystawił rękę i ukłonił się centralnie przed stojącym przed nami czerwonym samochodem...
-Dziękuję...- podeszliśmy, a ten kulturalny człek otworzył mi drzwi... Wsiadłam na przód po czym wsiadł i Andreas z tym, że od strony kierowcy...- zawsze wyrywasz dziewczyny na samochód?
-Cóż za pytanie... Nie... A dlaczego pytasz?
-Tak jakoś- uśmiechnął się. A co psuje przyjemnie chwile? Taaak Weronika... Dzwoniła, a ja jak zawsze odebrałam
-Stefania gdzie ty jesteś?!
-Ja w Audi Qattro A4 kolor czerwony, a co?
-Na Shpaddix'a umieram ze zmartwienia, a ty?
-Na Shpaddix'a?!- wybuchłam śmiechem... Moja koleżanka przekręciła w tak głupi sposób takie śliczne nazwisko
-Jeju każdy się może przejęzyczyć...
-Na Shpaddix'a!- dalej lałam
-Dobra czekam na ciebie w domu- rozłączyła się
-Z czego tak się śmiejesz?
-A nie ważne powiem innym razem...
-Dobrze...-podjechaliśmy pod dom... Jego dom z tym, że mój był na przeciwko. Wysiadając posłałam mu krótkie
-Dziękuję
-Proszę
-Do zobaczenia- dodałam wchodząc na swoją posesję
-Do zobaczenia
Weszłam do domu... Pełna wrażeń 
 Przepraszam moi drodzy że tyle czekaliście ale miałam chwilowo nie dysponowany komputer :) Piszcie co o tym myślicie :)   Ps. przepraszam że taki krótki      

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 3 "Przewaga dzięki technice"

Siedziałam na łóżku jak wryta no, bo po takim telefonie chyba każdy był odrobinkę zdziwiony prawda? W zasadzie nie codziennie dzwoni do ciebie Richard Freitag! Po prostu to jakiś szał.Nawet Wera się łaskawie obudziła i wydobyła kila słów ze swojej wielmożnej gęby 
-Si na głowę upadłaś, żeby wstawać o 9:45?! 
-Weź mi daj spokój, ok?
-Ale co ci? 
-Tak się składa, że miałam dziś dosyć nietypowy telefon od dosyć nietypowej osoby 
-A co Angela Merkel do ciebie dzwoniła?
-No chyba do ciebie! Do mnie dzwonił Richard Freitag! 
-Taaa... A do mnie Vladimir Putin wiesz?! 
-Naprawdę mogę ci pokazać 
-No to dawaj! 
-Ok!- pokazałam jej raporty połączeń... I szczena jej opadła 
-Na... Na... Naprawdę do ciebie dzwonił! 
-No jak widzisz! 
Westchnęłam i zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno mój telefon to mój telefon! W prawdzie miał jedną rysę więcej z boku i tapeta była inna... Miałam takiego kaca, że zaczęłam ignorować to czy telefon jest mój czy nie mój... Grunt, że biały Iphone s6... 
-Ty Stefania!!! Hallo obudź się!- Weronika zaczęła mi machać przed twarzą dłońmi, bo dostałam tak zwane "zawieszenie"
-Yyy... Coś mówiłaś?
-Tak królewno! Chodź na śniadalnie! 
-Ale gdzie?
-No przecież nie będziemy szły do domu to zastanów się gdzie?
-No dobra dobra już się nie wymądrzaj tak! 
-Chodź!- złapała mnie za dłoń i już chciała wytargać z pokoju kiedy stawiłam jej opór 
-Czekaj muszę się ubrać! 
-Ok to ty się ubieraj, a ja będę czekać i nudzić się! 
-Wiesz co? Jak masz się nudzić to lepiej idź do Wellingera po autograf na tamtej niebieskiej bluzie-wskazałam na bluzę w której wczoraj chodziłam
-Sama se idź!
-No błagam! 
-No dobra już dobra pójdę, ale coś za coś!
-Co chcesz w zamian?
-Jeszcze się zastanowię 
-Ok! Idź! 
I wyszła a ja podążyłam ku łazience dołączonej do pokoju
*oczami Weroniki* 
Co to za psychofanka tego skoczka?! Przecie mi to tam wszystko jedno czy mam jego grafa czy nie, a ona?! Wariuje jakby miała do ślubu z nim isć zamiast prościć o autograf... No nic za Stefanią nie nadążysz... Wyszłam z pokoju i chcąc wziąć zakręt żeby wejść do pokoju 97 za jednym zamachem.A zamiast tego weszłam w jakiegoś gościa od którego po prostu się odbiłam i poleciałam w stronę balustrady, która była na przciwko pokoi.A ten? Pomocniś! Próbując mnie złapać jeszcze bardziej mnie popchnął dzięki czemu rąbnęliśmy z tej balustrady we dwójkę na schody po czym się z nich sturlaliśmy... Wiecie, tak romantycznie wtuleni w siebie! 
-O kurna! Co za początek dnia- wymamrotał pod nosem zbierający się gościu- Ty! Nic ci nie jest?- skierował się do mnie 
-Nie... Chyba nie... 
-Sorry nie chciałem cię zepchnąć- wypowiedział podając mi rękę 
-Nie no ok...
-No ten... Jak coś to Thomas jestem- powiedział drapiąc się po głowie 
-Weronika... Ale mówią na mnie Weri Wera... Więc mów jak chcesz 
-Miło mi Weri... 
-Mnie również Thomi... - zaczęłam rozmawiać z przypadkowym facetem zapominając po co wyszłam z pokoju... Wydawał się miły ten cały Thomas i co najlepsze nie zdawałam sobie sprawy że to Thomas Diethart... Ja to mam szczęście nie? Wdałam się z nim w pogaduchy 
-A w ogóle jak się tu znalazłaś? 
-Ja przyszłam z kumpelą na imprezkę... A potem zostałyśmy tu na noc... A ty?
-Ja tak samo z tym, że jestem  z kilkoma kumplami 
-Yhym... Impra się udała? 
-No powiedzmy... Nie mogliśmy niestety za dużo wypić no bo praca... Chyba rozumiesz 
-Rozumiem...- przyjemnie się gadało a co psuje przyjemność? Taaak... Stefania! 
-Wera!!! Miałaś zaraz przyjść a ja obiegłam cały hotel i nigdzie cię nie m... m... ma...
-Cześć...- zaczął Thomas do Si
*Oczami Stefani* 
Ja głupia czekam dwadzieścia minut aż Weronika łaskawie wróci, a ta co? Gada sobie z jakimś facetem. W każdym razie "z jakimś" dopóki nie podeszłam bliżej... Podeszłam do nich i zaczęłam opierdzielać Werę aż do momentu kiedy popatrzyłam na chłopaka, który zwracając się do mnie zaczął 
-Cześć, jestem Thomas- jakiż on uchachany 
-Cześć, Stefania ale mów mi Si...- wyciągnął rękę aby uścisnąć moją na powitanie... Oczywiście odwzajemniłam gest.Potem popatrzeliśmy na siebie wzajemnie po czym podążyliśmy w ciszy w trójkę coś zjeść... Podeszliśmy i usiedliśmy na wysokich fotelach obrotowych znajdujących się przy blacie... W zasadzie to były te same miejsca co wczoraj na imprezie z tym, że dziś bar to normalna restauracja.
-Coś podać?- zapytał kelner 
-Kanapkę, płatki z mlekiem, kanapkę-powiedzieliśmy jednocześnie 
-Yyy... 
-Ja proszę kanapkę-zaczęłam a dwójka moich towarzyszy dodała tylko "dla mnie to samo" 
-Dobrze zaraz będą- odszedł a my? Siedzieliśmy patrząc się w blat... Chwilę później jednak siedzenie urozmajcił nam poznany dzień wcześniej mężczyzna... Podszedł do Weroniki i zaczął rozmawiać 
-Ty wczoraj, a raczej dziś byłaś u mnie po telefon? 
-No tak... A co?
-Bo tak się składa, że się pomyliłem i dałem ci mój zamiast twojego
-Wiesz pan co porozmawaij z nią- wskazała na mnie- bo to jej telefon- ja schowałam twarz w dłonie bo głupio mi było się przyznać do tego, że wpatroszyłam się na teren jego pokoju i zrobiłam małą zawieruchę 
-A więc ty wczoraj weszłaś do pokoju i słuchałaś Rammsteina? 
-Tak... Przepraszam... 
-Ale za co?! 
-Za to ,że wparadowałam do pana pokoju 
-Nie "pana" Andreas jestem 
-Stefania 
-Ste... Ste... Stefanija?
-Stefania... Albo Si 
-Aha... Miło mi Szi-to nie błąd, nie mówił Si tylko Szi 
-Mnie również Andreas... Aha Richard dzwonił- Andreas wybuchnął śmiechem 
-Cóż chciał?
-Mówił coś o wiązaniach w nartach 
-Aaa... Właśnie masz...- powiedział wyciągając z kieszeni najwyraźniej mój telefon
-Dzięki...
-Proszę... Ps. Fajne te zdjęcia z hotelu z Willingen 
-O matko! Widziałeś? 
-Tak jakoś się złożyło... 
-Co za upokorzenie... 
-A i jak coś myślę że się nie obrazisz za to że zapisałem ci mój numer... 
-Nie obrażę się- uśmiechnęłam się 
-Wiesz ja już muszę iść...
-Oki
-No to do zobaczenia
-Do zobaczenia
Odszedł a ja nie potrafiłam wyobrazić sobie z kim przed chwilą rozmawiałam... Ale przygód później nie brakowało... 
 


Witam moi kochani :) Jest i rozdział 3
Piszcie co o tym myślicie bo jak dla mnie jest trochę nudny 
I pamiętajcie 1 kom=1 motywacja ;)

                   
   

środa, 11 marca 2015

Rozdział 2 "Życie to real, a nie przypadek" 
Sen,sen i sen tylko o tym myślałam podczas snu... Nie miałam pojęcia co z Weroniką i mało mnie to obchodziło szczerze mówiąc.
***
Mam do was pytanie? Dlaczego nie można spać dłużej przy mojej przyjaciółce? Dlaczego zawsze ma wejście smoka i musi mnie budzić?! I ten raz nie był wyjątkiem... Weszła do pokoju stylem "wjeżdżam z buta i pierwsze co to potknęła się o moje rozpierdzielone na środku buty, później klęła, bo ubiła sobie palca u nogi, a na koniec rzuciła się na łóżko nie zważając na to na,którym  śpię ja i co? I walnęła się na mnie.
-Si?
-Czego?
-Co tu tu robisz?
-Kurw... Kurde... Próbuję spać!
-Coś taka wściekła?!
-A jakby na ciebie w środku nocy rąbnął się jakiś cep jakim jesteś ty byłabyś zadowolona?
-No nie wiem, nie wiem
-A ja wiem!
-To jak brzmi odpowiedź? 
-Na pewno chcesz wiedzieć?
-No tak
-A więc odpowiedź brzmi... NIE!
-Dobra,dobra jeszcze jakieś życzenia?
-A wiesz, że tak
-Jakie?
-Daj mi do jasnej cholery spać!
-Ale mi się nie chce!
-Tak?
-Tak!
-To mam dla ciebie wyzwanie... Przyjmujesz? 
-Pewnie, że tak! Jakie?
-A więc idziesz teraz do pokoju 97 i przynosisz mój telefon, który tam został...
-Ok już idę!
I rzeczywiście poszła... A ja? Ja przykryłam głowę poduszką i kontynuowałam sen.
.......................Oczami Weroniki.........................
Si sobie umyślała żebym poszła do pokoju 97 po jej telefon... Ale co do cholery robił tam jej telefon?! Zapytam jej później.Dokładnie 3:00, a ja wbijam z buta na teren pokoju 97.Zaświeciłam światło i zerknęłam na łóżko... Spał jakiś gościu, któremu  najwyraźniej przeszkadzało  światło... Miałam tyle białej wody we krwi, że nawet faceta nie poznałam.Podeszłam i zaczęłam tym ktosiem szarpać.
-Ty gościu oddawaj telefon!- popatrzył na mnie nic nie odpowiadając- Nie nie pal głupa, że nie rozumiesz! Oddawaj fona! Takie białe, podłużne z jabłuszkiem z tyłu!- dalej lampił się na mnie tymi niebieskimi gałami mrugając od czasu do czasu.
-Ich verstehe dich nicht!( Ja nie rozumiem cię!)- wypowiedział... 
-Ty! Gościu nie jedź mi tu Niemczyzną tylko po polsku odpowiedz i nie wygłupiaj się, że nie umiesz! Gdzie jest telefon!Iphone!!! Czy jak to tam się mówi... - a ten dalej lamipił się na mnie po czym się ocknął i powtórzył pod nosem kilka razy  
-Iphone! Iphone!- złapał za leżący obok niego telefon i mi go dał. 
-Dziekować!- znów nie jarzył więc zrozumiałam że to po prostu jest Niemiec... Westchnęłam pod nosem i powiedziałam- Danke!- a tamten popatrzył się na mnie jak na jeszcze większego matoła i lustrował mnie dopóki nie wyszłam z pokoju.Wróciłam do siebie i obudziłam Si! 
-Wera! Znów mnie budzisz! 
-Wiem księżniczko, ale ci fona przyniosłam! 
-Dziękuję! Ale wiesz, że byłaś u Wellingera?
-Czekaj Wellinger... Wellinger...
-Ten Niemiecki, mój ulubiony skoczek...
-Aaa... Ten Wellinger... Wellinger!? Czekaj coś muszę załatwić- wyszłam z powrotem z pokoju i po raz kolejny odwiedziłam pana z pod 97... 
-Panie! (tym razem już po Niemiecku) Dajżesz pan mi grafa! 
-Co?! Jakiego grafa? Aaa... autograf?-zapytał zaspany mężczyzna 
-Tak au-to-graf! 
-Dobra! Czekaj...- wyszedł leniwie z łóżka-Stefania by zemdlała bo był w samych bokserkach-i wyciągnął z walizki kartkę po czym zapytał- dla kogo?
-Dla Stefani! 
-Ok...- szybko nabazgrolił kilak liter markerem i dał mi kartkę 
-Dziękuję!
-Nie ma za co... Dobranoc...- z powrotem rzucił się na łóżko i usnął, a ja wróciłam do pokoju do nie śpiącej już Si.
-Mam coś dla ciebie!-krzyknęłam z euforią
-Cóż takiego?
-Autograf Wellingera!-pokazałam kartkę z podpisem, a ta co? Zerwała się z pozycji siedzącej i zaczęła skakać z kartką w rękach... Za nią nie nadążysz...Czekałam5 minut ta dalej skakała czekałam 10 minut, a ta dalej skakała minęło 15 minut i dalej skakała aż ja musiałam położyć temu kres.
-Stefania! Skończ już i chodź spać bo jest już 3:30
-Dobra już dobra- posłusznie się położyła na sąsiednim łóżku w pokoju, a później to już nie pamiętam bo usnęłam...
............................Oczami Stefani..........................
"Jezuniu drogi! Siedziałyśmy wczoraj do 3:30, a dziś jakiś kretyn budzi mnie dzwoniąc do mnie o 9:30" pomyślałam... Zerknęłam na telefon, a tu co? Richard Fraitag dzwoni! Kurde pewnie Wera założyła fałszywy numer... Odebrałam...
-Andreas! Gdzie ty jesteś! Miałeś mi pomóc z tymi wiązaniami w nartach! 
-Yyy... Dzień dobry... Tu Stefania Krafet 
-Witam! Może wiesz gdzie jest Andreas Wellinger? 
-Yyy... Nie mam pojęcia... Od wczorajszej nocy..
-Nocy...? Cóż on znów napsocił?
-Niech pan mnie źle nie zrozumie...
-Dobrze... A czy może wiesz czy jest jeszcze w hotelu?
-Możliwe...
-Dziękuję! do zobaczenia!  
-Do zobaczenia...- rozłączyłam się a mój wyraz twarzy? Niepowtarzalny... Ale to co mnie czekało to jakiś odpał... Totalny odpał!



Błagam komentujcie i krytykujcie... Jeszcze raz błagam i pozdrawiam... :* sAndi
                           
      

poniedziałek, 9 marca 2015


Przepraszam za pomyłkę :) rozdział pierwszy jest poniżej ;) 

Prolog
Niby dzień jak co dzień.Każdy niby inny, a naprawdę taki sam i co zrobisz? No nic nie zrobisz.Tak samo myślały dwie przyjaciółki Weronika i... Stefania.Dziewczyny znały się od małego dziecka.Tak samo było również z ich zainteresowaniami. Kochały od małego dziecka skoki narciarskie i muzykę... ostrą muzykę zbliżoną do metalu.Wszystkie dzieci w przedszkolu nazywano aniołkami, a te dwie panie? Szatanami i gówniarzami i tak zostało zawsze.Zawsze były małymi przeszkodami i z tych małych przeszkód wyrosły większe przeszkody, które uczyły się jak... Nawet szkoda mówić... Naciągane tróje to były najleprze oceny ale one? One olewały wszystko totalnie.Później przerodziły się w wyjątkowo wredne dziewuchy robiące wszystkim na złość.Przetrwały gimnazjum... Z trudem... A szkoła średnia? Żadna im w Polsce nie pasowała.Miały porządnych rodziców których z olbrzymim wysiłkiem ubłagały na szkołę w Niemczech.W zasadzie one były dorosłe więc mogły robić co chcą ale był malutki problem... Brak hajsu... Ale kochani rodzice zawsze wpłacą coś na budżet swoich kochanych jedynaczek bo jakby inaczej.Dzień 27.08.2015 rok wylot z lotniska.
-Wreszcie spokój od starszych- powiedziała Weri od razu po wylocie
-No a jak. Teraz tylko żegnaj Polskie zadupie witaj wspaniałe Niemcy nie?
-A jak... Si? (tak mnie nazywano... Stefania=Si)
-Hym?
-Będziemy za nimi tęsknić?
-Szczerze? Nie wiem... Ale mam nadzieję że tęsknotę za rodzicami wypełnią jacyś Niemcy
-Dobrze gadasz...
-Sory ale chcec mi się spać- jedyna wymówka żeby zakończyć dialog.W głębi duszy byłam dosyć delikatną osobą a taki twardziel to była przykrywka żeby ludzie dali ci żyć...
***
Nie wiem kiedy minęły 4 godziny i nie wiem kiedy znalazłyśmy się na lotnisku w Monachium a na nim czekało na nas już pięke auto.Białe Audi.A w nim kierowca.
-Zapraszam panie... Mam was zawieźć do wszego domu w Ruhpolding.
-Dobrze- odpowiedziałyśmy jednocześnie wsiadając do samochodu.Wrażenia jakie nas czekały były nie do opisania...    










Jest i prolog... Błagam piszcie co o tym myślicie... chociaż wiem że to nie wiele.I z góry przepraszam za błędy ortograficzne i interpunkcyjne... Pozdrawiam sANDI   
          

Rozdział 1 "Podwójna moc Hybrydy"
Droga była długa,męcząca i żmudna.Trwała już dobre dwie godziny i wreszcie nastało to na co czekałyśmy z takim upragnieniem.Pojazd zatrzymał się.Wyjrzałyśmy przez szybę i doznałyśmy szoku.Staliśmy przed dużym, nowoczesnym, biało-szarym budynkiem na którym widniał numer 96.Byłyśmy mocno zaskoczone. Minęła chwila po czym kierowca samochodu dał nam klucze i wysiadł by zająć się wypakowywaniem bagaży.My jeszcze chwilę siedziałyśmy w bezruchu po czym również wysiadłyśmy z samochodu by udać się na zwiady nowego mieszkania. Lokalizacja była piękna- teren górski. Po wyjściu z auta zabrałyśmy nasze walizki i podążyłyśmy ku naszemu nowemu domowi.Jednakże, gdy kierowca odjechał rzuciłyśmy wszystko co trzymałyśmy w rękach i dostałyśmy prawdziwego ataku euforii. Śmiałyśmy się i skakałyśmy jak nienormalne, a sąsiedzi tylko patrzeli na to z  olbrzymim zafascynowaniem.Po kilku chwilach uspokoiłyśmy się i z powrotem wzięłyśmy walizki.Weszłyśmy do budynku, a tam kolejny szok.Wszystko było takie nowoczesne...
-No to nasi starsi się postarali nie?- zapytałam
-A jak... Tu jest genialnie
-Wiem mnie też się podoba
-A może uczcimy jakoś nasz przyjazd tu
-Co masz na myśli?
-Jakaś mała imprezka by nie zaszkodziła
-Ale tak we dwie? W domu?
-Chyba w willi z basenem a nie w domu... A poza tym nie... Nie na chacie przecież w Niemczech też są cluby z imprami, nie?
-No w zasadzie tak... to w takim razie ja idę poszukać swojego pokoju i właśnie tego clubu z imprezą   
-Ok... To ja idę się zapoznać z resztą terenu
I wtedy nasze drogi się rozeszły.Ja poszłam na poddasze. Tam miał się znajdować mój pokój i tak też było...Był to czarno-biały pokój z olbrzymim oknem i widokiem na całe miasto.Poza tym było jeszcze wielkie wyrko, szafa, biurko i takie tam dodatki.Postawiłam mój bagaż na podłodze i usiadłam na łóżku wpatrując się w ciemne miasteczko rozświetlone lampami ulicznymi.Trwałam w melancholijnym spojrzeniu dłuższą chwilę.A co mnie z tego spojrzenia wyrwało? Oczywiście Weronika.Usłyszałam jej głos i jakbym jej nie znała to bym myślała że ktoś próbuje wykrzyczeć, że dom się pali ale to nie było to.Zbiegłam szybko po schodach do garażu skąd dobiegał krzyk.Pierwsza reakcja
-Weri co się tak drzesz?- A druga to pozycja w bezruchu z otwartymi ustami na oścież i wzrokiem wbitym w jedno miejsce... W samochód. Przed nami stał biały Lexus.A co się wiąże z Lexusem? Moja ukochaną reklama "Lexus- podwójna moc Hybrydy".A z czym się wiąże podwójna moc Hybrydy? A o tym się dowiecie już innym razem.
-No to starsi naprawdę się postarali... Bryka i to nie byle jaka 
-No a jak... Lexus...
Stałyśmy jeszcze chwilę wpatrując się w pojazd po czym przebiłam niezręczną ciszę słowami
-Wiesz co samochód jest boski ale jak mamy gdziekolwiek iść to może chodźmy poszukać gdzie... Co ty na to?
-Dobrze gadasz...
Wyszłyśmy na parter usiadłyśmy, a raczej rzuciłyśmy się na kanapę i swoimi zgrabnymi rączkami chwyciłyśmy za laptopa.Widziałyśmy kila ofert aż natrafiłyśmy na idealną... 500 metrów z domu.
-Si to idziemy na tą?
-No tak... A kiedy ona się zaczyna?
-No za godzinę
-To zbieraj się musimy się przecież przygotować
-No wiem
Zerwałyśmy się jak poparzone i biegusiem na górę się ubrać.Wera musiała jeszcze zdemaskować swój pokój co jej chwilę zajęło, a ja szybko wbiegłam na teren pokoju i zaczęłam przerzucać ubrania.Po kilku minutach znalazłam idealne...   Czarne trampki, leginsy i czerwona koszula w czarną kratę do tego włosy spięte w koka i byłam gotowa... Zajęło mi to prawie 40 minut...(ps. wiedzcie ja nie należałam do tych, które kochają jakieś sukienki kokardki i Bóg wie co tak samo było z Werą). Czekałam jeszcze pięć minut na Weronikę po czym wyszłyśmy z domu i poszłyśmy- tak na nogach- do klubu z hotelem- bo nawet te 500 metrów po kilku drinkach to za dużo.Natrafiłyśmy idealnie impreza się zaczynała ale my? My usiadłyśmy przy barze i nic dopóki nie wkroczył barman
-Chcecie coś dziewczyny?
-Ja proszę drinka- powiedziałam
-Ja to samo
Nie minęła minuta kiedy przed nami stały już literatki z napojem alkoholowym.A my? My siedziałyśmy patrząc w blat od czasu do czasu popijając napój.I tak minęła impreza... Głównie na słuchaniu muzyki granej w klubie i popijaniu alkoholu.Siedziałyśmy tak od 18:00 do 1:00.Ja nie wytrzymałam... chciało mi się spać
-Weri ja idę spać który mamy pokój?
-Mamy... 97
-Dobra dzięki... A położyłaś mi tam moją kurtkę   
-Tak, leży na łóżku
Ok, a wiec poszłam w stronę schodów, aby udać się do pokoju.Wytaszczyłam się na piętro i szam korytarzem patrząc jak przebiegają numerki 94, 95, 96, O! Jest 97... Weszłam kulturalnie trzaskając za sobą drzwiami.Zaświeciłam światło, puściłam na ful metal i rzuciłam się na łóżko... Tylko coś mi nie pasowało... Pokój maił być kawowy, a nie zielony... Ale cóż może mojej kumpeli się kolory pomieszały bo po takie dawce alkoholu miały prawo... Jednak przekonałam się że to nie jest mój pokój a po czym? Po tym że z łazienki wyszedł jakiś mężczyzna- którego od razu poznałam -w samym ręczniku.Widocznie był zszokowany moją wizytą podobnie jak ja sama jego obecnością.Wstałam na równe nogi i popatrzyłam się z takim samym zdziwieniem jak on na mnie z tym że ja jeszcze spaliłam cegłę (zarumieniłam się).
-Przepraszam bardzo- tyle wypowiedziałam i wyszłam.Byłam mocno zirytowana i zawstydzona...  Szybkim krokiem zeszłam na dół i poszłam do Weroniki...
-Weronika czy nasz pokój to 97?
-Nie... Skąd ci to przyszło na myśl... My  mamy 96
-Dobrze wiedzieć
Postanowiłam zachować spokój i wrócić pod wskazany pokój.Poszłam i tym razem weszłam upewniając się czy aby na pewno to  nasz pokój.Na to wyglądało ze tak... Na łóżku leżała moja kurtka.Więc rzuciłam się na nie i przypomniałam sobie jedną rzecz... Telefon! Telefon został u tego faceta "ale ja tam nie wrócę!" pomyślałam "wykorzystam Weronikę! Ale rano".I to była moja ostatnia myśl przed snem.A czy może wspominałam już że wpakowałam się do pokoju Andreasa Wellingera?









No i jest rozdział 1 XD Proszę pisać jakie wrażenia i czy w ogóle wam się to podoba... Pamiętajcie 1 kom= 1 motywacja Ps. będę podpisywać się