Ja,Andreas i Weronika pobiegliśmy do budynku. Był już dzwonek więc musieliśmy się trochę spieszyć.
-Andi jak to tutaj wygląda?- zapytałam w pośpiechu
-Tu masz szafki na rzeczy typu książki i ubrania każda jest na kod- wskazał palcem na granatowe szafki stojące na równoległej ścianie do mojej klasy
-Dobra dzięki!
-Ale to nie teraz! Dziewczyny chodźcie, bo się spóźnimy na chemię, a to z naszym wychowawcą...
-Dobra już!
I pobiegliśmy korytarzem do naszej klasy.Było już chwilę po dzwonku po czy weszliśmy i równocześnie powiedzieliśmy
-Przepraszam za spóźnienie!
-Nic nie szkodzi siadajcie...- nawet nie zauważył, że weszły nowe osoby ale cóż nauczyciele... Miałam ławkę tuż za Andreasem, którą miałam dzielić z Weroniką.A więc siadłyśmy szybko wyjęłyśmy książki i zaczęłyśmy pisać.W trakcie lekcji Weronika mnie szturchnęła no to zapytałam
-Co chcesz?!
-Nic!- chwilę później znów mnie szturchnęła
-Co?!
-Nic!- i znów mnie szturchnęła tym razem oddałam jej, a ona znów mnie, a ja ją i tak było do 40 minuty lekcji kiedy nauczyciel skończył pisać i się odezwał.
-Aha zapomniał bym... Moi drodzy wśród was są nowe rówieśniczki Stefania i Weronika- wskazał na nas tylko trochę nie wyczuł z czasem, ponieważ ja trzymałam Werę za włosy, a ona mnie za koszulkę, a nasze wyrazy twarzy to takie "o co się rozchodzi?"Kilka osób z klasy wysiliło się na krótkie "cześć" jedynie takich trzech chłopaków zainteresowało się bardziej.
-Cześć dziewczyny... Adrian jestem- przemówił przez całą klasę bo siedział w pierwszej ławce, a my w ostatniej... Drugi podszedł i powiedział
-Elo laski ja mam na imię Sebastian...-mrugnął a nauczyciel warkną
-Krit do ławki!
-Tak jest panie psorze-powiedział z rękami uniesionymi do góry. A trzeci siedział obok więc tylko się obrócił w naszą stronę i dodał
-No hej panienki ja jestem Eryk
-No cześć wszystkim tak to ja ja to Stefania tak no ten, że tak się wyrażę...- wstałam i zaczęłam
-A ja jestem Weronika ta fajna miła, a czasem wredna no ten no...- wszyscy się na nas lamplili
***
Minęło kilka lekcji po czym piekło się zakończyło i wreszcie mogliśmy wydostać się z tego więzienia dla Niemcoli.Wyszłyśmy równo z Andim, a przed szkołą czekała już mamusia...
-O nie! Mama!-zaczął
-No co? Przynajmniej wrócisz samochodem...-odpowiedziałam
-Poprawka... Wrócimy wy też jedziecie
-Skoro nalegasz
Podeszliśmy do auta i do niego wsiedliśmy
-Cześć Andisiu jak w szkole?- zapytała troskliwie, a mnie znów się zbierało na śmiech
-Mamo daj spokój...
-Ah... No dobrze...
Ruszyliśmy w milczeniu, a czas urozmaicało radio ale przygody jak zawsze musiały być.Centralnie pod największą górką samochód zgasł, a spod maski zaczął wydobywać się dym
-Cholera co jest?- zaczął młody Wellinger chcąc wysiąść
-Andreasku zaczekaj chłodnica się zepsuła ojciec mówił żebym nie jechała ale chciałam was odebrać...
-Mamo!!! Po słuchaj kiedykolwiek ojca ok?
-Dobrze
-Super to teraz pchamy...
Wsiadłam ja Weronika i Andreas, a matka jego miała kierować tylko moja przyjaciółka... Powiedziała jednoznacznie, że nie ma zamiaru pchać auta... Poszła na przód usiadła po turecku na masce i siedziała ja też chciałam
-Wera suń się!
-Nie!
-Wejżesz też chcę siąść!
-Nie! Idź pchaj!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Eh.. No dobra.
Poszłam do Andreasa i wspólnie pchaliśmy samochód pod górę, a Weronika? Robiła za kierunkowskaz i ewentualnie darła się w formie trąbienia.Ciekawie wyglądało. Cała ozdoba samochodu.Normalnie zamiast czterech obrączek w Audi to ją powinni dać...Po połowie godziny pchania samochodu byliśmy na miejscu wreszcie. Weronice nawet się nie chciało z maski schodzić... Oj przygody czekały nas jeszcze ciekawe...
Przepraszam że taki krótki następny będzie dłuższy
Jeżeli w ogóle chcecie następny :) Pamiętajcie
komy zawsze mile widziane :*